002 | Stara Przyjaźń Nie Rdzewieje
Myśliwce skierowały Skiptreada do otwartego hangaru, czekającego na powrót swoich jednostek. Ostrożnie wleciał do środka, kierując się węższym szybem do strefy lądowania, gdzie jego statek ostatecznie przysiadł na rampie. Gdy szum silników już ucichł, dyskretnie zerknął na rozciągający się po obu stronach hol. Był na tyle rozległy, że zdołałaby pomieścić kilkanaście myśliwców, z czego tylko raptem nieliczna część miejsc była zajęta. W większości pomieszczenie było wyłożone płytami stopów metali. Jedyne niewielkie urozmaicenia stanowiły stanowiska z komputerami, ulokowanymi przy każdym sektorze oraz niewielki składzik, gdzie przechowywano narzędzia i inne bibeloty pierwszej potrzeby.
Bot westchnął, pozbywając się resztek zalegającego pyłu z wentylatora i puścił kurczliwie trzymane stery. Przeszedł opornym krokiem do włazu. Tuż przed drzwiami zacisnął pięści, nie wiedząc na co powinien być wściekły w pierwszej kolejności. Pociągnął za dźwignię i do statku przez uchylającą się lukę, wtargnęło ostre światło reflektorów.
Na zewnątrz czekał na niego powitalny oddział, złożony z kilku cybernetycznych wilczurów, na których czele stał mech. Dumnie ściskał w dłoni topór, którym co chwilę rytmicznie podrygiwał. Jego zbroję pokrywał ciemno szary lakier, gdzieniegdzie odblaskując granatowym i złotym wykończeniem. A przerażająca ilość modyfikacji ciała – różnorakich dodatków w postaci szpiców i łańcuchów, mających budzić respekt – skutecznie przyciągały wzrok, zniechęcając przeciwników do walki.
— Proszę, proszę... Skiptread! — zaczął widząc jak zielonooptyk unosi ręce do góry — Dość szybko wróciłeś.
— Stęskniłem się za twoją zardzewiałą mordą.
Mech zaśmiał się sztywno, po czym zamachnął pięścią, uderzając w brzuch Skipa i sprawiając, że ten zgiął się w pół opadając bezsilnie na ziemię.
— Przeszukać! — Na ten rozkaz wszystkie psy zerwały się, wbiegając na pokład i plądrując każdy zakamarek w poszukiwaniu cennych poszlak. W międzyczasie Axor, bo tak nazywała się ta sterta zbitych odpadów, triumfalnym krokiem podszedł bliżej zwijającego się na posadzce bota. Kucnął aby nawiązać możliwie najlepszy kontakt wzrokowy i objął go ramieniem, przyciskając do siebie. — Witamy na Knight Ship¹, złotko. Lockdown nie może się ciebie doczekać.
Dwóch strażników ciągnęło go za Axorem zmierzającym ku dowódcy. Nie obeszło się bez dalszych zgryźliwych docinek, żarcików i potrąceń, ale w tym momencie nie odgrywało to już większego znaczenia. Skiptread nie miał siły na kontratak, ledwie utrzymywał się na nogach. Czuł jak wewnątrz jego ciała pulsują wszystkie obwody, a moduły upierdliwie alarmują o uszkodzeniach. Natomiast nadzieja zaczęła gasnąc z chwilą, gdy odebrali mu całą broń z jego wyposażenia, a w szczególności miecz. Bez niego był... nikim.
Przemkniecie jednym z roboczych korytarzy przywołało wspomnienia, zamierzchłe czasy. Od tego momentu zmieniła się tylko sytuacja. Niewykończone ściany, które odsłaniały masę przewodów i wewnętrznych instalacji, pozostały bez zmian. Po chwili dotarli do celu, kokpitu. Również tak dobrze mu znanemu.
— Oto on, mistrzu. — Axor pchnął jeńca na kolana, stając za jego plecami.
Niewielkie pomieszczenie połączone zostało ze szklaną półelipsą, stanowiącą jednocześnie dziób statku. Obudowywała ona platformę, która pełniła funkcję głównego mostka. Pośrodku wyeksponowane zostało siedzisko, przy którym w małym panelu zostało zamknięte centrum nawigacji. Sam statek wyposażony był w super komputer, ułatwiający zarządzanie całą jednostką. Tak, aby mogła nią zarządzać ledwie garstka botów. To właśnie tam siedział główny właściciel tego statku – Lockdown. Słynny łowca nagród, cieszący się międzygalaktyczną sławą bezlitosnego najemnika. Jak przystało na taką osobistość, już sama jego porządnie zbudowana sylwetka, wzbogacona w pełne uzbrojenie, które cały czas uległo zmianom, wzbudzała podziw. Lockdown uwielbiał wszelakie modyfikacje podnoszące zdolności bojowe, jednak jak to mawiał Skip: „ma swój gust i elegancki styl, w przeciwieństwie do Axora".
— Mój ulubiony łajdak błąkający się po tym świecie. — pawające pogardą optyki, spoglądały na Skiptreada, nie mogąc powstrzymać szyderczego uśmiechu — Czyżbyś się zgubił?
— Myślę, że znajdę drogę do wyjścia.
— O ile dobrze sobie przypominam, na naszym ostatnim spotkaniu mówiłeś, że przerobisz mnie na złom... — Najemnik wstał podchodząc bliżej. Teraz świetnie widać było słynną szramę na jego twarzy, dwie rysy rozciągające się na całej lewej stronie. Blizna owiana tajemnicą i masą teorii dotyczących jej powstania. — Powinienem się bać?
— To tylko chwilowa wizyta.
— Naprawdę? Więc co cię sprowadza?
— To te opiłki — wskazał ruchem głowy na pilnujących go strażników — się stęskniły i ściągnęły mój statek.
— Widzę, że humor wrócił. Tak szybko pobierałeś się po śmierci Rageblade'a?
Skiptread nie odpowiedział. Odwrócił głowę i chcąc wyzbyć się powracających wspomnień, starał się skupić na otoczeniu. Desperacko przeczesywał wzrokiem pomieszczenie, zawieszając chwilowo wzrok na każdym bocie. Przez jego procesor przemknęła myśl, że coś większego musi być na rzeczy. Znał ich i wiedział, że te nieobecne spojrzenia świadczą o dumaniu nad jakąś istotniejsza sprawą, która teraz miała pierwszorzędne znaczenie. Wcale go nie ścigali. To on zjawił się w nieodpowiednim momencie. Jego obecność wręcz była im teraz nie na rękę, co było widoczne, zwłaszcza w optykach szefa...
— Na jego statku odczytano kurs z Heulyn. — Axor zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi na kolejne pytanie, ponownie trzepnął skazańca, odpowiadając mentorowi. Lockdown skinął głową, wędrując wzrokiem za upadającym mechem.
— Zadziwiasz mnie. Wyprawa na Lodową Śmierć², a ty wciąż żyjesz?
— Jak widać — syknął.
— Nie rozczulaj się tak... Czego tam szukałeś?
— Psy znalazły to na jego statku. — Jeden z członków załogi wskazał głową na cyber-psa, trzymającego w pysku zawiniątko. Czworonóg podszedł bliżej i oddał w ręce swego właściciela znalezioną zdobycz. Lockdown odwinął materiał, wyjmując niewielki odłamek czarnej skały, mieniącej się drobinkami lodowych kryształów tkwiących w jego chropowatej powierzchni.
— Co to? — zapytał, obracając przedmiot w dłoni.
— Świetny minerał. Ostatnio bardzo modna ozdoba na półkę — zażartował.
— Nie fatygowałbyś się do Aranhord po kawałek skały.
— Nie wybrzydzam w zleceniach.
— Stać cię na więcej Skip — burknął nie kryjąc zawodu w głosie i rzucił kamień stojącemu obok Axorowi. — Schowaj to.
Skiptread wykorzystując chwilę nieuwagi poderwał się próbując odebrać swój miecz, który teraz trzymał strażnik, ale został natychmiastowo powstrzymany przez Axora, który po raz kolejny stonował go ciosem w głowę.
— Co ja z tobą zrobię? — Lockdown westchnął, podchodząc bliżej skrepowanego bota.
Jego ręka zazgrzytała, przemieniając formę na jedną z wbudowanych broni. Przyłożył działo do iskry, obserwując pojawiający się w optykach mecha strach, tłumiony w spojrzeniu nienawiści i wymownej chęci zabicia go. Czas uciekał, a najemnik wahał się pociągnąć za spust. Nie do końca był pewien, czy aby na pewno zabicie tego drania było najlepszym rozwiązaniem. Owszem, było prostym oraz wygodnym pójściem na łatwiznę. Biorąc pod uwagę, że zielonooptyk nie miał żadnej możliwości ucieczki, czy nawet oparcia ataku. Zbyt wiele uszkodzeń ograniczało jego ruchy, dodatkowo go spowalniając.
Litość nie należała do uczuć znanych łowcy, ale widział w tym bocie coś, co przypominało mu siebie. Bezlitosnego zabójcę i świetnego wojownika, który zostałby postrachem galaktyk. Jednak tliło się to zbyt głęboko, a Skiptread dalej nie chciał pozwolić, by żądza przelewania energonu dla zwykłej zabawy, stała się czymś co sprawiałoby mu przyjemność, czy satysfakcję. Był upartym, nieprzewidywalnym draniem drążącym własne ścieżki i właśnie to go najbardziej w nim intrygowało, jednocześnie denerwując.
Możliwe, że strzeliłby, a żywot Skipa dobiegłby końca, ale ten przełomowy moment napięcia został zbezczeszczony przez młodego praktykanta siedzącego przy ekranie radarowym. Zapobiegł dalszemu rozwojowi sytuacji, wykrzykując na cały kokpit o pojawieniu się ich partnera, którego sygnał dopiero ledwie mrygnął na radarze. — Już są... — dodał niepewnie, gdy zobaczył wszystkie spojrzenia skierowane w jego stronę.
— Eyh... — Lockdown odsunął broń, naciskając przy okazji spust, tak aby broń głucho wystrzeliła, wypalając wgłębienie w jednej ze ścian obok kulącego się stażysty.
Skiptread drgnął, w końcu jego życie otarło się o światłowód, co wyraźnie rozbawiło łowce. Złapał go za gardło i przyciszonym głosem wyszydził, zbliżając twarz do jego audio receptorów — Nie lubię trzymać zbędnego balastu na statku, dobrze o tym wiesz, prawda? Wrócimy do naszej rozmowy... — Odepchnął go, przewalając na posadzkę i zwrócił się do stojącego obok bota. — Oprowadź naszego gościa po moim ulubionym skrzydle.
— Z przyjemnością. — głos nowego oprawcy Skiptreada odbił się echem po sali. Złapał zielonooptyka za ramię i szarpnął, ciągnąc go w stronę wyjścia. Ewidentnie czuć było niechęć z jego strony i nie ma co się dziwić. Harshbite należał do łowców mu znanych, z którym delikatnie mówiąc, nie zbyt dobrze umiał się dogadać już od samego początku.
Podobnie jak jego pozostali pobratymcy, miał sylwetkę szczupłą i proporcjonalną. Pozbawioną zbędnych elementów i zaopatrzoną jedynie w najpotrzebniejszy podręczny ekwipunek. Zbroja o czarno-szarej metalicznej barwie, w niektórych miejscach na klatce piersiowej i ramionach zanikała pod zielonkawą poświatą, wydobywającą się z wnętrza jego konstrukcji. Jedynie dzięki twarzy i innym drobnym detalom można było ich między sobą odróżnić. Harshbite akurat wyróżniał się czerwonymi optykami i wyjątkowo paskudną, o perfidnym wyrazie twarzą, ostrzegającą przed oschłym charakterem.
Pocieszające w tym wszystkim był fakt, że Skiptread zawsze wygrywał z nim każdą potyczkę. Miał tą wadę, że przyćmiony emocjami nie był w stanie racjonalnie myśleć nad zadawanymi ciosami i to najczęściej było jego zgubą. Wszystko nabierało optymistycznych barw, póki zielonooptyk nie zdał sobie sprawy dokąd zmierzają.
Korytarzem przemknęli się do jedynego otwartego pomieszczenia. Skrzydła gdzie znajdowały się cele więzienne dla istot, schwytanych przez Lockdowna, żywych lub martwych. Zwykle pełniły rolę trofeów, czasem dawców rzadkich podzespołów do późniejszych modyfikacji. Tam podchodząc bliżej, skierowali się ku jednej z cel, nieprzypadkowej z resztą. Wyjątkowo bardzo dościgniętej czasem i śladami licznych przewijających się przez nią ofiar.
— Witamy na starych śmieciach. — Łowca siłą zadarł głowę drżącego mecha do góry, tak aby upewnić się, że zobaczy dokładnie to co chciał mu pokazać. — Wygląda znajomo?
Lockdown usiadł z powrotem na swoim miejscu, otwierając panel nawigacyjny i wybierając z interfejsu jedną z funkcji udostępniającą wizualny podgląd. Na małym hologramie wyświetlił mu się obraz zbliżającej się do jego statku jednostki, oznaczonej małym mrugającym punktem.
— Co zamierzasz zrobić ze Skiptreadem? — zza jego pleców dobiegł cichy pomruk.
— Na razie mamy ważniejsze sprawy, Axor. Co z klientem?!
— Czeka na swoim statku. — Praktykant podszedł bliżej, widząc skierowane ku niemu pytające spojrzenie szefa. — Wysłał nam komunikat z prośbą o spotkanie na jego pokładzie, z uwa–
— Nie taka była umowa. — Łowca warknął, ciskając pięścią w poręcz.
Schował twarz w dłoni, łapiąc się za skronie. Zaraz potem, w sali zapadła cisza przeszyta tylko jego cichym mamrotaniem o „przygłupim rzęchu" i zdezorientowanymi spojrzeniami, obecnej na sali załogi. Nagle poderwał się i bez słowa ruszył szybkim krokiem w kierunku hangaru. Axor z nieco opóźnioną reakcją oprzytomniał, rzucając się za mentorem i próbując dorównać mu tempem.
— Bądźcie w gotowości. Nie lubię komplikacji.
— Zamierzasz, tak po prostu, tam iść sam? — Lockdown kiwnął głową.
— Powinieneś zostać na statku i przypilnować Skiptreada.
— Harshbite zamknął go w celi.
— To głupiec, któremu zawsze się szczęści, Axor. — Najemnik obrócił się do swojego ucznia, który nagle przystając o mało co się z nim nie zderzył. — Jak ktoś to spaprze, to ja będę musiał po nim sprzątać.
Axor stał w milczeniu, wpatrując się w mistrza przygotowującego się do odlotu. Lockdown sprawdził uzbrojenie, wykrzywiając przy tym twarz w najróżniejszych grymasach. Potrząsnął głową, wymamrotał coś i wskoczył na pokład mniejszego z mobilnych myśliwców.
— Zajmij się tym burdelem. — krzyknął, opalając silnik i wystartował.
Wieści o schwytaniu Skiptreada rozeszły się zadziwiająco szybko. Cela, w której Harshbite urządził sobie zabawę, wzbudziła nie małe zainteresowanie i po kilku klikach była pełna załogi szwendającej się po statku.
— Jeszcze się trzymasz rzęchu?! — Zielonooptyk kolejny raz uniósł się z ziemi, próbując opanować drżące ciało. Otarł lecące z ust strużki energonu i czekał na dalszy rozwój wydarzeń, wykorzystując chwilę na zebranie siły, by móc chociaż odeprzeć atak.
Dręczyciel mecha, wyraźnie zadowolony, krążył po sali napawając się okrzykami nawołującymi do dalszej bójki. Natchniony kolejną twórczą wizją, złapał za wystający z niedokończonej konstrukcji jeden z luźniejszych prętów i oderwał.
— Może to nieco ci odświeży pamięć?
— Pohamuj się! — pręt zatrzymał się w dłoni jednego z obserwujących to zajście botów — Lockdown chce go online!
— Przesuń się zanim tobie poobijam karoserie, Depthclaw! — Harshbite odtrącił kompana i kopnął ślęczącego na posadzce bota, przewracając jego bezwładne ciało na plecy.
Podrzucił prętem łapiąc go stabilniej i wraz z przykucnięciem wbił metal w nadszarpane ramię. Skiptread zawył z bólu, próbując odepchnąć swojego kata, ale ten tylko odtrącił jego dłoń i poruszył prętem, tak by zadać jak największy ból. Po kilku chwilach, które wydawały się ciągnąć w nieskończoność, wyciągnął narzędzie starając się wykonać to w jak najboleśniejszy sposób i wstał. Ofiarując błogą chwilę przerwy.
Tyle że w tym momencie zielonooptyk odpuścił. Nie ciosy tak zadały mu największy ból, jak upokorzenie. Świadomość tego gdzie jest, kim się stał, jak nisko upadł... To dobijało go ze zdwojoną siłą, uśmiercając ducha walki o przetrwanie. Nie był w stanie dłużej tego wytrzymać, a nadzieja na jakąkolwiek pomoc ze strony dawnych „przyjaciół" już dawno przepadła. Teraz już wszystko przestało mieć znaczenie. Chciał tylko, aby cała ta bójka dobiegła końca, bez względu na to jaki miałby być.
Opadł, błądząc wzrokiem po znajomych jak i nowych twarzach, wyraźnie rozbawionych nad jego losem. Poza tą jedną, trwającą w bezruchu i nie okazującą żadnych emocji. Ślepo w niego zapatrzoną, przeszywającym spojrzeniem cyjanowych optyk, które były ostatnim co zdążył zarejestrować przed pochłaniającą go ciemnością.
¹ Knight Ship – nazwa statku Lockdowna.
² Lodowa Śmierć – przydomek nadany planecie Heulyn.
Bot westchnął, pozbywając się resztek zalegającego pyłu z wentylatora i puścił kurczliwie trzymane stery. Przeszedł opornym krokiem do włazu. Tuż przed drzwiami zacisnął pięści, nie wiedząc na co powinien być wściekły w pierwszej kolejności. Pociągnął za dźwignię i do statku przez uchylającą się lukę, wtargnęło ostre światło reflektorów.
Na zewnątrz czekał na niego powitalny oddział, złożony z kilku cybernetycznych wilczurów, na których czele stał mech. Dumnie ściskał w dłoni topór, którym co chwilę rytmicznie podrygiwał. Jego zbroję pokrywał ciemno szary lakier, gdzieniegdzie odblaskując granatowym i złotym wykończeniem. A przerażająca ilość modyfikacji ciała – różnorakich dodatków w postaci szpiców i łańcuchów, mających budzić respekt – skutecznie przyciągały wzrok, zniechęcając przeciwników do walki.
— Proszę, proszę... Skiptread! — zaczął widząc jak zielonooptyk unosi ręce do góry — Dość szybko wróciłeś.
— Stęskniłem się za twoją zardzewiałą mordą.
Mech zaśmiał się sztywno, po czym zamachnął pięścią, uderzając w brzuch Skipa i sprawiając, że ten zgiął się w pół opadając bezsilnie na ziemię.
— Przeszukać! — Na ten rozkaz wszystkie psy zerwały się, wbiegając na pokład i plądrując każdy zakamarek w poszukiwaniu cennych poszlak. W międzyczasie Axor, bo tak nazywała się ta sterta zbitych odpadów, triumfalnym krokiem podszedł bliżej zwijającego się na posadzce bota. Kucnął aby nawiązać możliwie najlepszy kontakt wzrokowy i objął go ramieniem, przyciskając do siebie. — Witamy na Knight Ship¹, złotko. Lockdown nie może się ciebie doczekać.
Dwóch strażników ciągnęło go za Axorem zmierzającym ku dowódcy. Nie obeszło się bez dalszych zgryźliwych docinek, żarcików i potrąceń, ale w tym momencie nie odgrywało to już większego znaczenia. Skiptread nie miał siły na kontratak, ledwie utrzymywał się na nogach. Czuł jak wewnątrz jego ciała pulsują wszystkie obwody, a moduły upierdliwie alarmują o uszkodzeniach. Natomiast nadzieja zaczęła gasnąc z chwilą, gdy odebrali mu całą broń z jego wyposażenia, a w szczególności miecz. Bez niego był... nikim.
Przemkniecie jednym z roboczych korytarzy przywołało wspomnienia, zamierzchłe czasy. Od tego momentu zmieniła się tylko sytuacja. Niewykończone ściany, które odsłaniały masę przewodów i wewnętrznych instalacji, pozostały bez zmian. Po chwili dotarli do celu, kokpitu. Również tak dobrze mu znanemu.
— Oto on, mistrzu. — Axor pchnął jeńca na kolana, stając za jego plecami.
Niewielkie pomieszczenie połączone zostało ze szklaną półelipsą, stanowiącą jednocześnie dziób statku. Obudowywała ona platformę, która pełniła funkcję głównego mostka. Pośrodku wyeksponowane zostało siedzisko, przy którym w małym panelu zostało zamknięte centrum nawigacji. Sam statek wyposażony był w super komputer, ułatwiający zarządzanie całą jednostką. Tak, aby mogła nią zarządzać ledwie garstka botów. To właśnie tam siedział główny właściciel tego statku – Lockdown. Słynny łowca nagród, cieszący się międzygalaktyczną sławą bezlitosnego najemnika. Jak przystało na taką osobistość, już sama jego porządnie zbudowana sylwetka, wzbogacona w pełne uzbrojenie, które cały czas uległo zmianom, wzbudzała podziw. Lockdown uwielbiał wszelakie modyfikacje podnoszące zdolności bojowe, jednak jak to mawiał Skip: „ma swój gust i elegancki styl, w przeciwieństwie do Axora".
— Mój ulubiony łajdak błąkający się po tym świecie. — pawające pogardą optyki, spoglądały na Skiptreada, nie mogąc powstrzymać szyderczego uśmiechu — Czyżbyś się zgubił?
— Myślę, że znajdę drogę do wyjścia.
— O ile dobrze sobie przypominam, na naszym ostatnim spotkaniu mówiłeś, że przerobisz mnie na złom... — Najemnik wstał podchodząc bliżej. Teraz świetnie widać było słynną szramę na jego twarzy, dwie rysy rozciągające się na całej lewej stronie. Blizna owiana tajemnicą i masą teorii dotyczących jej powstania. — Powinienem się bać?
— To tylko chwilowa wizyta.
— Naprawdę? Więc co cię sprowadza?
— To te opiłki — wskazał ruchem głowy na pilnujących go strażników — się stęskniły i ściągnęły mój statek.
— Widzę, że humor wrócił. Tak szybko pobierałeś się po śmierci Rageblade'a?
Skiptread nie odpowiedział. Odwrócił głowę i chcąc wyzbyć się powracających wspomnień, starał się skupić na otoczeniu. Desperacko przeczesywał wzrokiem pomieszczenie, zawieszając chwilowo wzrok na każdym bocie. Przez jego procesor przemknęła myśl, że coś większego musi być na rzeczy. Znał ich i wiedział, że te nieobecne spojrzenia świadczą o dumaniu nad jakąś istotniejsza sprawą, która teraz miała pierwszorzędne znaczenie. Wcale go nie ścigali. To on zjawił się w nieodpowiednim momencie. Jego obecność wręcz była im teraz nie na rękę, co było widoczne, zwłaszcza w optykach szefa...
— Na jego statku odczytano kurs z Heulyn. — Axor zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi na kolejne pytanie, ponownie trzepnął skazańca, odpowiadając mentorowi. Lockdown skinął głową, wędrując wzrokiem za upadającym mechem.
— Zadziwiasz mnie. Wyprawa na Lodową Śmierć², a ty wciąż żyjesz?
— Jak widać — syknął.
— Nie rozczulaj się tak... Czego tam szukałeś?
— Psy znalazły to na jego statku. — Jeden z członków załogi wskazał głową na cyber-psa, trzymającego w pysku zawiniątko. Czworonóg podszedł bliżej i oddał w ręce swego właściciela znalezioną zdobycz. Lockdown odwinął materiał, wyjmując niewielki odłamek czarnej skały, mieniącej się drobinkami lodowych kryształów tkwiących w jego chropowatej powierzchni.
— Co to? — zapytał, obracając przedmiot w dłoni.
— Świetny minerał. Ostatnio bardzo modna ozdoba na półkę — zażartował.
— Nie fatygowałbyś się do Aranhord po kawałek skały.
— Nie wybrzydzam w zleceniach.
— Stać cię na więcej Skip — burknął nie kryjąc zawodu w głosie i rzucił kamień stojącemu obok Axorowi. — Schowaj to.
Skiptread wykorzystując chwilę nieuwagi poderwał się próbując odebrać swój miecz, który teraz trzymał strażnik, ale został natychmiastowo powstrzymany przez Axora, który po raz kolejny stonował go ciosem w głowę.
— Co ja z tobą zrobię? — Lockdown westchnął, podchodząc bliżej skrepowanego bota.
Jego ręka zazgrzytała, przemieniając formę na jedną z wbudowanych broni. Przyłożył działo do iskry, obserwując pojawiający się w optykach mecha strach, tłumiony w spojrzeniu nienawiści i wymownej chęci zabicia go. Czas uciekał, a najemnik wahał się pociągnąć za spust. Nie do końca był pewien, czy aby na pewno zabicie tego drania było najlepszym rozwiązaniem. Owszem, było prostym oraz wygodnym pójściem na łatwiznę. Biorąc pod uwagę, że zielonooptyk nie miał żadnej możliwości ucieczki, czy nawet oparcia ataku. Zbyt wiele uszkodzeń ograniczało jego ruchy, dodatkowo go spowalniając.
Litość nie należała do uczuć znanych łowcy, ale widział w tym bocie coś, co przypominało mu siebie. Bezlitosnego zabójcę i świetnego wojownika, który zostałby postrachem galaktyk. Jednak tliło się to zbyt głęboko, a Skiptread dalej nie chciał pozwolić, by żądza przelewania energonu dla zwykłej zabawy, stała się czymś co sprawiałoby mu przyjemność, czy satysfakcję. Był upartym, nieprzewidywalnym draniem drążącym własne ścieżki i właśnie to go najbardziej w nim intrygowało, jednocześnie denerwując.
Możliwe, że strzeliłby, a żywot Skipa dobiegłby końca, ale ten przełomowy moment napięcia został zbezczeszczony przez młodego praktykanta siedzącego przy ekranie radarowym. Zapobiegł dalszemu rozwojowi sytuacji, wykrzykując na cały kokpit o pojawieniu się ich partnera, którego sygnał dopiero ledwie mrygnął na radarze. — Już są... — dodał niepewnie, gdy zobaczył wszystkie spojrzenia skierowane w jego stronę.
— Eyh... — Lockdown odsunął broń, naciskając przy okazji spust, tak aby broń głucho wystrzeliła, wypalając wgłębienie w jednej ze ścian obok kulącego się stażysty.
Skiptread drgnął, w końcu jego życie otarło się o światłowód, co wyraźnie rozbawiło łowce. Złapał go za gardło i przyciszonym głosem wyszydził, zbliżając twarz do jego audio receptorów — Nie lubię trzymać zbędnego balastu na statku, dobrze o tym wiesz, prawda? Wrócimy do naszej rozmowy... — Odepchnął go, przewalając na posadzkę i zwrócił się do stojącego obok bota. — Oprowadź naszego gościa po moim ulubionym skrzydle.
— Z przyjemnością. — głos nowego oprawcy Skiptreada odbił się echem po sali. Złapał zielonooptyka za ramię i szarpnął, ciągnąc go w stronę wyjścia. Ewidentnie czuć było niechęć z jego strony i nie ma co się dziwić. Harshbite należał do łowców mu znanych, z którym delikatnie mówiąc, nie zbyt dobrze umiał się dogadać już od samego początku.
Podobnie jak jego pozostali pobratymcy, miał sylwetkę szczupłą i proporcjonalną. Pozbawioną zbędnych elementów i zaopatrzoną jedynie w najpotrzebniejszy podręczny ekwipunek. Zbroja o czarno-szarej metalicznej barwie, w niektórych miejscach na klatce piersiowej i ramionach zanikała pod zielonkawą poświatą, wydobywającą się z wnętrza jego konstrukcji. Jedynie dzięki twarzy i innym drobnym detalom można było ich między sobą odróżnić. Harshbite akurat wyróżniał się czerwonymi optykami i wyjątkowo paskudną, o perfidnym wyrazie twarzą, ostrzegającą przed oschłym charakterem.
Pocieszające w tym wszystkim był fakt, że Skiptread zawsze wygrywał z nim każdą potyczkę. Miał tą wadę, że przyćmiony emocjami nie był w stanie racjonalnie myśleć nad zadawanymi ciosami i to najczęściej było jego zgubą. Wszystko nabierało optymistycznych barw, póki zielonooptyk nie zdał sobie sprawy dokąd zmierzają.
Korytarzem przemknęli się do jedynego otwartego pomieszczenia. Skrzydła gdzie znajdowały się cele więzienne dla istot, schwytanych przez Lockdowna, żywych lub martwych. Zwykle pełniły rolę trofeów, czasem dawców rzadkich podzespołów do późniejszych modyfikacji. Tam podchodząc bliżej, skierowali się ku jednej z cel, nieprzypadkowej z resztą. Wyjątkowo bardzo dościgniętej czasem i śladami licznych przewijających się przez nią ofiar.
— Witamy na starych śmieciach. — Łowca siłą zadarł głowę drżącego mecha do góry, tak aby upewnić się, że zobaczy dokładnie to co chciał mu pokazać. — Wygląda znajomo?
Lockdown usiadł z powrotem na swoim miejscu, otwierając panel nawigacyjny i wybierając z interfejsu jedną z funkcji udostępniającą wizualny podgląd. Na małym hologramie wyświetlił mu się obraz zbliżającej się do jego statku jednostki, oznaczonej małym mrugającym punktem.
— Co zamierzasz zrobić ze Skiptreadem? — zza jego pleców dobiegł cichy pomruk.
— Na razie mamy ważniejsze sprawy, Axor. Co z klientem?!
— Czeka na swoim statku. — Praktykant podszedł bliżej, widząc skierowane ku niemu pytające spojrzenie szefa. — Wysłał nam komunikat z prośbą o spotkanie na jego pokładzie, z uwa–
— Nie taka była umowa. — Łowca warknął, ciskając pięścią w poręcz.
Schował twarz w dłoni, łapiąc się za skronie. Zaraz potem, w sali zapadła cisza przeszyta tylko jego cichym mamrotaniem o „przygłupim rzęchu" i zdezorientowanymi spojrzeniami, obecnej na sali załogi. Nagle poderwał się i bez słowa ruszył szybkim krokiem w kierunku hangaru. Axor z nieco opóźnioną reakcją oprzytomniał, rzucając się za mentorem i próbując dorównać mu tempem.
— Bądźcie w gotowości. Nie lubię komplikacji.
— Zamierzasz, tak po prostu, tam iść sam? — Lockdown kiwnął głową.
— Powinieneś zostać na statku i przypilnować Skiptreada.
— Harshbite zamknął go w celi.
— To głupiec, któremu zawsze się szczęści, Axor. — Najemnik obrócił się do swojego ucznia, który nagle przystając o mało co się z nim nie zderzył. — Jak ktoś to spaprze, to ja będę musiał po nim sprzątać.
Axor stał w milczeniu, wpatrując się w mistrza przygotowującego się do odlotu. Lockdown sprawdził uzbrojenie, wykrzywiając przy tym twarz w najróżniejszych grymasach. Potrząsnął głową, wymamrotał coś i wskoczył na pokład mniejszego z mobilnych myśliwców.
— Zajmij się tym burdelem. — krzyknął, opalając silnik i wystartował.
Wieści o schwytaniu Skiptreada rozeszły się zadziwiająco szybko. Cela, w której Harshbite urządził sobie zabawę, wzbudziła nie małe zainteresowanie i po kilku klikach była pełna załogi szwendającej się po statku.
— Jeszcze się trzymasz rzęchu?! — Zielonooptyk kolejny raz uniósł się z ziemi, próbując opanować drżące ciało. Otarł lecące z ust strużki energonu i czekał na dalszy rozwój wydarzeń, wykorzystując chwilę na zebranie siły, by móc chociaż odeprzeć atak.
Dręczyciel mecha, wyraźnie zadowolony, krążył po sali napawając się okrzykami nawołującymi do dalszej bójki. Natchniony kolejną twórczą wizją, złapał za wystający z niedokończonej konstrukcji jeden z luźniejszych prętów i oderwał.
— Może to nieco ci odświeży pamięć?
— Pohamuj się! — pręt zatrzymał się w dłoni jednego z obserwujących to zajście botów — Lockdown chce go online!
— Przesuń się zanim tobie poobijam karoserie, Depthclaw! — Harshbite odtrącił kompana i kopnął ślęczącego na posadzce bota, przewracając jego bezwładne ciało na plecy.
Podrzucił prętem łapiąc go stabilniej i wraz z przykucnięciem wbił metal w nadszarpane ramię. Skiptread zawył z bólu, próbując odepchnąć swojego kata, ale ten tylko odtrącił jego dłoń i poruszył prętem, tak by zadać jak największy ból. Po kilku chwilach, które wydawały się ciągnąć w nieskończoność, wyciągnął narzędzie starając się wykonać to w jak najboleśniejszy sposób i wstał. Ofiarując błogą chwilę przerwy.
Tyle że w tym momencie zielonooptyk odpuścił. Nie ciosy tak zadały mu największy ból, jak upokorzenie. Świadomość tego gdzie jest, kim się stał, jak nisko upadł... To dobijało go ze zdwojoną siłą, uśmiercając ducha walki o przetrwanie. Nie był w stanie dłużej tego wytrzymać, a nadzieja na jakąkolwiek pomoc ze strony dawnych „przyjaciół" już dawno przepadła. Teraz już wszystko przestało mieć znaczenie. Chciał tylko, aby cała ta bójka dobiegła końca, bez względu na to jaki miałby być.
Opadł, błądząc wzrokiem po znajomych jak i nowych twarzach, wyraźnie rozbawionych nad jego losem. Poza tą jedną, trwającą w bezruchu i nie okazującą żadnych emocji. Ślepo w niego zapatrzoną, przeszywającym spojrzeniem cyjanowych optyk, które były ostatnim co zdążył zarejestrować przed pochłaniającą go ciemnością.
¹ Knight Ship – nazwa statku Lockdowna.
² Lodowa Śmierć – przydomek nadany planecie Heulyn.
Komentarze
Prześlij komentarz